Po 5-tygodniowej przygodzie – najpierw na Sycylii, a później na Malcie – wreszcie wróciłam do domu. A w związku z tym do życia muszą też wrócić Kocie Łakocie :-). To były długie i niezwykle ciekawe wakacje – widziałam przepiękne miasta i krajobrazy, poznałam fantastycznych ludzi, podszlifowałam swój włoski, naimprezowałam się, odpoczęłam psychicznie, a obok tego wymęczyłam fizycznie. A robiąc to wszystko towarzyszyło mi przepyszne i ciekawe jedzenie :-)!. Zjadłam chyba tonę ricotty – i to w przeróżnych postaciach: na kanapkach, w makaronach czy ciastach; wiele sycylijskich cannoli czy arancin, przepyszne oliwki i suszone pomidory, a z owoców świeże figi i winogrona. Było oczywiście mnóstwo lodów! I nawet raz zjedzone typowo w słodkiej bułce – briosci. Do tego przeróżne makarony i pizze (udało się zdobyć i kwadratową!). Na Malcie natomiast nie mogło zabraknąć w moim menu tradycyjnego królika, ryby lampuki (która pojawia tam tylko we wrześniu/październiku), a także ich słonych wypieków – pastizzi i qassatat z groszkiem i ricottą. Wszystkiemu temu towarzyszyło lokalne, fantastyczne wino! :-).

Zdecydowanie wróciłam pełna kulinarnych inspiracji, a do tego przywiozłam 2 książki z przepisami, rurki do robienia cannoli, typowe ciasteczka migdałowe z Gozo, ricottę salatę (do pasta alla norma) z Sycylii czy butelkę pysznego limoncello! Różnych włosko-maltańskich przysmaków możecie się niedługo spodziewać na moim blogu :-). Ale póki co muszę się też nacieszyć swoją, lżejszą i bogatszą w warzywa i owoce, kuchnią, a przy tym naszymi pysznymi polskimi produktami – jak chleb, jabłka czy twaróg. Bo jednak podróże (też te kulinarne) są niesamowitą przygodą, ale najlepiej, pod każdym względem, jest w domu :-).

SPODOBAŁ CI SIĘ PRZEPIS? PODZIEL SIĘ NIM!