W tę piękną słoneczną niedzielę zabieram Was w podróż do Francji, by do popołudniowej herbaty zjeść słynne francuskie magdalenki. Są to małe ciasteczka z nutą cytrynową wypiekane w kształcie muszelek. Skąd się wzięła nazwa magdalenki? Pretendentek jest kilka, ale najbardziej prawdopodobna jest historia z loratyńskiej miejscowości Commercy. W 1755 roku w pałacu króla Polski Stanisława Leszczyńskiego doszło do kłótni cukiernika z intendentem, co skutkowało brakiem deseru podczas wystawnej kolacji z udziałem gości. Z pomocą przyszła wówczas służąca Magdalena, która zaoferowała, że upiecze ciasteczka według przepisu jej babci. Ciasteczka przypadły wszystkim do gustu, a że nie miały nazwy, to książę zdecydował, że będą się nazywać jak ona – magdalenkami z Commercy. Magdalenki można jeść maczane w czekoladzie czy ulubionej konfiturze, ale typowo podaje się je do herbaty, o czym napisał Marcel Proust w swojej powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”, gdzie zachwyca się smakiem tych słynnych loratyńskich ciasteczek. Magdalenki piecze się szybko i naprawdę łatwo. Jest tylko jeden minus – musicie mieć formę w kształcie muszelek. Ale dostać ją można bez problemu w wielu sklepach.
Składniki na ok. 28 magdalenek :
– 3 jajka (osobno białka i żółtka)
– 100 g erytrolu
– 150 g mąki pszennej
– 100 g masła
– skórka otarta z 1 cytryny
– 1 łyżka soku z cytryny
Wykonanie:
Masło wrzucić do garnuszka i rozpuścić, odstawić do przestygnięcia. Piekarnik nagrzać do 200°C, a formę na magdalenki posmarować niedużą ilością masła.
Białka ubić na sztywną pianę. Następnie dodawać erytrol, łyżka po łyżce, cały czas ubijając. Dodawać po 1 żółtku i delikatnie ubijać do połączenia. Na koniec wsypać mąkę, dodać skórkę, sok z cytryny i stopione masło. Delikatnie wymieszać łyżką do połączenia.
Foremki do magdalenek wypełniać ciastem do brzegów, wyrównać. Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 7-10 minut, aż ciasteczka będą rumiane. Najlepsze są prosto z piekarnika do popołudniowej herbaty :-).