Wreszcie udało nam się trafić na słynną ulicę Poznańską, na której swoje pierwsze kroki skierowaliśmy w kierunku Leonardo Verde :-). O miejscu tym czytaliśmy już dość dawno, byliśmy bardzo ciekawi wegańskiej pizzy, jaką tam podają. Ale jak zwykle – ciągle nam tam było nie po drodze. Jednak w sobotni wieczór, zmęczeni po prowadzonych warsztatach, zdecydowaliśmy, że musimy tam wreszcie dotrzeć! I byliśmy naprawdę zachwyceni :-).
Jeśli nigdy nie słyszeliście o Leonardo Verde, to jest to pierwsza w Polsce wegańska pizzeria i miejsce ze 100% roślinną kuchnią włoską. Do tego w swoich daniach nie stosują oni w ogóle białego cukru (mogą się pochwalić nawet Certyfikatem Miejsca Wolnego od Cukru, które do tej pory otrzymało tylko 6 lokali w Polsce). Stąd też postanowiłam opisać ich na swoim blogu :-). Założyciele Leonardo Verde, jak sami przyznają, inspirowali się postacią Leonarda da Vinci, który był przecież wegetarianinem i którego postać widnieje w logo tego miejsca. Restauracja nie mogłaby być lepiej położona – przy ul. Poznańskiej, w samym centrum Warszawy, obok miejsc o podobnym (wegańsko-bezcukrowym) klimacie.
Z racji, że było gorąco, usiedliśmy w naprawdę sporym ogródku, za który należy się duży plus. Ale oczywiście musieliśmy sprawdzić, jak miejsce prezentuje się w środku. Bardzo proste, ale przyjemne i eleganckie wnętrze, które zdecydowanie zachęca, żeby do niego wejść i zostać. Nic no, wracamy do naszego ogródka, bo przy 30-kilku stopniach był to dla nas jedyny słuszny wybór. Dostaliśmy ładnie prezentującą się kartę z nowym, wprowadzonym chyba kilka dni temu letnim menu. Oprócz typowo sezonowych dań czekał na nas ogromny wybór wegańskich pizz i makaronów. Były także przystawki, zupy, sałatki, wegańska lasagna czy nawet dania kuchni witariańskiej. Do tego ogromny wybór różnych napojów – niestety ku mojemu smutkowi skończyła im się tego dnia matcha, a ja od kilku dni nastawiałam się na napój Matcha Fresca, który pojawił się w ich letnim menu. Nic no, może następnym razem się uda… Tym razem musiałam się zadowolić kawą mrożoną z mlekiem sojowym. Zamówiliśmy także lemoniadę grejpfrutową (bezcukrową ;-)). I oczywiście 2 pizze, bo po to przecież tutaj przyszliśmy ;-).
Ja wzięłam pizzę Madagaskar – przede wszystkim dlatego, że miała w sobie suszone pomidory, które zwyczajnie uwielbiam! Oprócz tego sos pomidorowy, ananasa i duuużo rukoli. Drugi z twórców Kocich Łakoci zamówił natomiast pizzę Hot Vege – z wegańskim serem i salami, pieczarkami i peperoncino. Obie dotarły do nas naprawdę szybko (duży plus!) i prezentowały się pięknie (zresztą sami oceńcie ;-)). Smakowały przepysznie – w mojej było więcej ciekawych smaków, które fajnie ze sobą kontrastowały. Natomiast Hot Vege przypominała bardziej typową pizzę, była ostra, ale bez przesady ;-). I co ważne – miały naprawdę cieniutkie ciasto. Dzięki temu najedliśmy się taką pizzą (spokojnie wystarczy dla 1 osoby), ale się nią nie zapchaliśmy.
Na koniec przyszedł czas na deser – niestety była już prawie 20:00, więc w witrynce nie zostało zbyt dużo ciast. Mieliśmy do wyboru nernik z mango, bezsernik kokosowy z czarną porzeczką i tartę kokosowo-migdałową (wszystkie oczywiście vegan i bez cukru!). Ta ostatnia prezentowała się zdecydowanie najlepiej, więc wzięliśmy jeden kawałek na spółkę. W smaku była naprawdę dobra i delikatna. Porcja nie powalała, ale jak na tę godzinę i fakt, że bardziej chcieliśmy spróbować tutejszego ciasta niż się nim najeść, nie narzekaliśmy ;-).
Jeśli chodzi o ceny, to uważam, że są one naprawdę akceptowalne. Większość pizz kosztuje poniżej 30 zł, a przecież coraz rzadziej zdarza się to nawet w przypadku zwykłych pizzerii. Napoje, kawa kosztują bardzo podobnie, jak w innych knajpach. To samo jeśli chodzi o ciasta – chyba coraz trudniej dostać kawałek wegańskiego i bezcukrowego ciasta poniżej 13-14 zł. Kawałek może mógłby być za tę cenę trochę większy, ale nie czepiamy się tak bardzo. Tym bardziej, jeśli następnym razem uda się trafić i na Matcha Fresca i na wegańskie tiramisu, które jest tu podobno obłędne. Bo wrócić na pewno wrócimy i wszystkim gorąco polecamy – nawet jeśli nie pasjonuje Was kuchnia wegańska, to uważam, że nie będziecie tym miejscem rozczarowani. Swoją drogą, wokół nas było mnóstwo obcokrajowców, którzy mam wrażenie, w większości, w ogóle nie zorientowali się że mają do czynienia z vegan pizzą ;-).
Strona internetowa: www.leonardoverde.pl
Adres: ul. Poznańska 13, Warszawa